czwartek, 9 lutego 2017

I Nietoperze mają wielkie oczy

Cieszyłam się na ten dzień. Zapowiadał się pięknie. Wstałam w dość dobrym humorze, i miałam nadzieję, że mój pozytywny nastrój, utrzyma się do końca. Przemierzałam zimne korytarze Hogwartu, chcąc jak najszybciej dostać się na pierwsze zajęcia. Wolałam nie spóźnić się i zacząć ten ostatni rok nauki bez wyrzutów sumienia, że coś robię nie tak, jak trzeba.

Moja torba była zdecydowanie za ciężka. Poprawiłam ją i zmierzałam w stronę sali od eliksirów. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, no bo kto nie cieszyłby się na myśl, że dosłownie za kilka minut, zobaczy swojego ulubionego nauczyciela? Coraz częściej zastanawiałam się nad tym, czy my, Ślizgoni, nie powinniśmy stworzyć pomnika w Pokoju Wspólnym na cześć wielkiego Mistrza. Wszyscy kochaliśmy naszego profesora, najlepszego opiekuna, jakiego kiedykolwiek miał dom Salazara.

- Anne! – zawołał ktoś z oddali, wyrywając mnie z rozmyślań. Odwróciłam się i dostrzegłam Hermionę, która podarowała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Spojrzałam na tę biedną dziewczynę. Jej kręgosłup wołał o pomstę do nieba, a torba tej świrniętej Gryfonki, była wypchana po brzegi ogromnymi tomiszczami. Na dodatek, w rękach trzymała jeszcze trzy, całkiem spore podręczniki. Przewróciłam oczami zaraz po tym, kiedy ledwo mnie przytuliła i spojrzała na mnie wyczekująco.

- Żadnego „tęskniłam” ani „jak fajnie ciebie zobaczyć”? Miałam nadzieję, że choć raz pozytywnie mnie zaskoczysz.

- Wydaje mi się, że zaskakuję ciebie aż za często!

- Zgadzam się, ale czy pozytywnie? Polemizowałabym… Napisałaś tę pracę na eliksiry? Głowiłam się nad nią całe wakacje! Tak naprawdę, to nie miałam ani chwili wytchnienia w to lato. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe książki o eliksirach…

- Wydaje mi się, że gdzieś ją zapodziałam – odparłam spokojnie. Hermiona, słysząc to, co przed chwilą powiedziałam, spojrzała na mnie wielkimi oczyma i instynktownie chwyciła mnie za ramię.

- Gdzieś ją zapodziałaś? I mówisz o tym tak spokojnie? Snape cię zabije… Myślałam, że choć trochę dojrzałaś przez ten czas, ale jak widać, duch beztroski nie opuścił twojego ciała, Selwyn.

- Daj spokój, Hermiono. Poproszę rodziców, aby mi ją przesłali. Na pewno jest w moim domu. Snape’owi powiem prawdę.

- Jaką prawdę? Że jesteś niezrównoważona psychicznie i lubisz narażać swoje życie od czasu do czasu? Już widzę jego minę.

- Powiem mu, że zapomniałam. Przecież każdemu mogło to się zdarzyć, jesteśmy tylko ludźmi.

- Odwaga godna niejednego Gryfona…

- Uważaj, bo pomyślę, że tiara popełniła okropny błąd sześć lat temu, i poproszę o ponowny przydział. – zaśmiałam się.

Hermiona pokręciła tylko głową z niedowierzaniem.

- Pomiędzy odwagą, a głupotą, jest naprawdę bardzo cienka granica…

***
Wraz z Granger zajmowałyśmy zawsze ostatnią ławkę w sali Snape’a. W tym roku nie było inaczej. Na szczęście nie spóźniłyśmy się i weszłyśmy z resztą klasy. Przed nami usiadł Malfoy wraz ze swoim nierozłącznym kompanem, Teodorem Nottem.

- A temat waszej pracy to…? – Draco odwrócił się w naszą stronę i zmierzył nas obie spojrzeniem swoich stalowych oczu.

- Zjawisko nieuleczalnego idiotyzmu na przykładzie Dracona Lucjusza Malfoya… - odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.

- Żarty się ciebie trzymają, Selwyn.

- Jak zawsze! – odparłam.

Hermiona szturchnęła mnie delikatnie w bok, wskazując na Snape’a, który stanął obok tablicy, i zmierzył całą klasę swoim niezawistnym spojrzeniem.

- Wszystkie prace proszę złożyć na moim biurku. Teraz. Przypominam, że od niej zależy to, czy dopuszczę was do OWTM – ów, czy nie.

Kiedy wszyscy automatycznie wstali, uniosłam rękę ku górze i spojrzałam w stronę profesora.

Ujrzawszy mnie, na twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Wiedział, co się święci. Byłam jedyną osobą, która nie podeszła do biurka, więc powód musiał być tylko jeden.

- Mam nadzieję, Selwyn, że masz dobre wytłumaczenie. Chętnie wysłucham tej zapewne jakże ciekawej historii…

- Otóż to, profesorze. Pracę napisałam, ale niestety zapomniałam wziąć z domu.
Snape zaśmiał się.

- Chyba wyraziłem się jasno przed wakacjami, prawda? Zobacz Selwyn, reszta zrozumiała treść mojej wypowiedzi. Wyraźnie zaznaczyłem, że nie przyjmuję żadnych wyjaśnień…

- Dokładnie, panie profesorze! – odezwał się Malfoy, jak zwykle nieproszony o zabranie głosu, ale uwielbiał mnie pogrążać. Dlatego, kiedy tylko znajdowała się okazja, ten blond głupek nie szczędził sobie i z owych okazji korzystał. – O ile sobie przypominam, to wspominał coś pan o niedopuszczeniu do egzaminu… - Draco zrobił zamyśloną minę – Pamiętam każde słowo pana profesora.

Lizus.

- Nie dziwię się, że o tym nie zapomniałeś, Malfoy, kiedy powtórzyłem to dokładnie kilka minut temu…

- Wszystko rozumiem – odezwałam się, patrząc prosto w oczy nauczyciela – Ale nigdy nie było ze mną problemów, to jedyna taka sytuacja. Obiecuję, że będzie miał pan moją pracę na swoim biurku najpóźniej jutro wieczorem.

- Bardzo nie lubię, kiedy lekceważy się moje polecenia. To jest ostatnia klasa, bądźcie poważni i zacznijcie myśleć realistycznie. Twoje zapominalstwo mnie nie interesuje, i brak pracy jest równoznaczny z tym, że nie wykazujesz chęci pisania egzaminu. Sprawa jest prosta, Selwyn. Kończę tę dyskusję.

 Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na tego Nietoprza spode łba. Zlekceważył to.

- Wyniki będą pod koniec tego tygodnia. One zadecydują o tym, czy będziecie uczęszczać na moje zajęcia, czy też nie.


I cały mój dobry humor szlag trafił. 

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Prolog





Twoja zażyłość z nauczycielami, jest po prostu… niepokojąca… - odparła Hermiona, nieco zmartwionym tonem. Nie chciałam nawet tego komentować. Po prostu westchnęłam ciężko i postanowiłam odejść.

- Zaczekaj, gdzie idziesz? Nie rozumiesz, że ja po prostu próbuję tobie pomóc? Twoje zachowanie jest niestosowne i nie sprawiasz problemów wyłącznie sobie, ale też Sna…

- Może głośniej, co? – zaproponowałam, nie kryjąc swojej ironii – Myślałam, że się przyjaźnimy…

- No właśnie! Skoro obie mamy ku temu wątpliwości, to jednoznaczne z tym, że inaczej postrzegamy przyjaźń.

- Dlaczego nie pozwolisz na to, abym w końcu była szczęśliwa?

- Nie chcę pozwolić na to, abyś była nieszczęśliwa, dlatego tutaj jestem i staram przemówić tobie do rozumu! Jesteś inteligentną dziewczyną i prędzej czy później zadasz sobie sprawę z tego, że miałam rację.

Pozwoliłam sobie na nerwowy śmiech.

- Hermiono, nie chcę być już uległa tym wszystkim konwenansom. Nie potrafię ukryć tego, co czuję. Jestem po prostu… - sama nie potrafiłam nazwać uczucia, którym Go darzyłam. Nie mogłam przyznać, że kochałam, bo to za mocne słowo. Ja po prostu chciałam, aby do tego doszło. Chciałam być kochaną i chciałam kochać.

Moja przyjaciółka uniosła brwi ku górze i skrzyżowała ręce na piersiach.

- Widzisz? Chyba sama nie wiesz, czego chcesz… Jesteś młoda, obie jesteśmy. Poza tym, to nauczyciel. Z dwojga złego wolę już – przerwała na chwilę. Wiedziałam o kim chciała powiedzieć. Miała problemy z wypowiadaniem tego nazwiska. – wolę Malfoya.

- Co z tego, że to mój nauczyciel? Hermiono, przecież my wszyscy jesteśmy ludźmi… Mamy wolną wolę i prawo do indywidualności… Dziwię się tobie. Naprawdę zapomniałaś, jak to było z nami?

Hermiona spojrzała na mnie niezrozumiale.

- Nie pamiętasz? Nasza przyjaźń przeszła wiele prób właśnie z powodu tych wszystkich chorych przekonań. To paradoks, że zakazujesz mi prawa do posiadania własnych uczuć. Przecież dzięki tym uczuciom przyjaźnimy się. Ja – Anne Selwyn, Ślizgonka z krwi i kości, no i ty – Hermiona Granger, pani idealna, waleczna Gryffonka.

- Nie porównuj…

- Ale to doskonałe porównanie! – odparłam, bardzo pewna siebie. Byłam nieco zmęczona tą dyskusją. Nie chciałam robić czegoś wbrew sobie. Może większość tego, o czym mówiła mi Hermiona, miało sens, ale nie chciałam tracić z nim jakiegokolwiek kontaktu. Może to feralne zauroczenie. Całkiem możliwe, ale w końcu czułam coś niespotykanego. Coś, co sprawiało, że oddychałam szybciej, moje serce pracowało na pełnych obrotach, a nocami nie mogłam przez to wszystko spać. Lubiłam to, ponieważ dzięki temu wiedziałam, że żyję. To był sens tego wszystkiego. Sens to On.


- Kocham cię, Hermiono. – podeszłam do niej, ucałowałam w policzek i odeszłam, zostawiając ją całkowicie roztargnioną. Nawet nie próbowała mnie zatrzymać. To było chyba coś w rodzaju pozwolenia. 

xxx

Zawsze chciałam napisać coś takiego. Chciałam napisać o swojej miłości, którą darzyłam Snape'a, który był moim najukochańszym bohaterem z całej sagi o wyjątkowym Chłopcu - Który - Przeżył. To chyba świetny moment na opublikowanie prologu, ponieważ właśnie dzisiaj swoje urodziny obchodzi nasz ukochany Mistrz Eliksirów. 

Obserwatorzy