Twoja zażyłość z nauczycielami, jest po prostu…
niepokojąca… - odparła Hermiona, nieco zmartwionym tonem. Nie chciałam nawet
tego komentować. Po prostu westchnęłam ciężko i postanowiłam odejść.
- Zaczekaj, gdzie idziesz? Nie rozumiesz, że ja po
prostu próbuję tobie pomóc? Twoje zachowanie jest niestosowne i nie sprawiasz
problemów wyłącznie sobie, ale też Sna…
- Może głośniej, co? – zaproponowałam, nie kryjąc
swojej ironii – Myślałam, że się przyjaźnimy…
- No właśnie! Skoro obie mamy ku temu wątpliwości, to
jednoznaczne z tym, że inaczej postrzegamy przyjaźń.
- Dlaczego nie pozwolisz na to, abym w końcu była
szczęśliwa?
- Nie chcę pozwolić na to, abyś była nieszczęśliwa,
dlatego tutaj jestem i staram przemówić tobie do rozumu! Jesteś inteligentną
dziewczyną i prędzej czy później zadasz sobie sprawę z tego, że miałam rację.
Pozwoliłam sobie na nerwowy śmiech.
- Hermiono, nie chcę być już uległa tym wszystkim
konwenansom. Nie potrafię ukryć tego, co czuję. Jestem po prostu… - sama nie
potrafiłam nazwać uczucia, którym Go darzyłam. Nie mogłam przyznać, że
kochałam, bo to za mocne słowo. Ja po prostu chciałam, aby do tego doszło.
Chciałam być kochaną i chciałam kochać.
Moja przyjaciółka uniosła brwi ku górze i skrzyżowała
ręce na piersiach.
- Widzisz? Chyba sama nie wiesz, czego chcesz… Jesteś
młoda, obie jesteśmy. Poza tym, to nauczyciel. Z dwojga złego wolę już –
przerwała na chwilę. Wiedziałam o kim chciała powiedzieć. Miała problemy z
wypowiadaniem tego nazwiska. – wolę Malfoya.
- Co z tego, że to mój nauczyciel? Hermiono, przecież
my wszyscy jesteśmy ludźmi… Mamy wolną wolę i prawo do indywidualności… Dziwię
się tobie. Naprawdę zapomniałaś, jak to było z nami?
Hermiona spojrzała na mnie niezrozumiale.
- Nie pamiętasz? Nasza przyjaźń przeszła wiele prób
właśnie z powodu tych wszystkich chorych przekonań. To paradoks, że zakazujesz
mi prawa do posiadania własnych uczuć. Przecież dzięki tym uczuciom przyjaźnimy
się. Ja – Anne Selwyn, Ślizgonka z krwi i kości, no i ty – Hermiona Granger,
pani idealna, waleczna Gryffonka.
- Nie porównuj…
- Ale to doskonałe porównanie! – odparłam, bardzo
pewna siebie. Byłam nieco zmęczona tą dyskusją. Nie chciałam robić czegoś wbrew
sobie. Może większość tego, o czym mówiła mi Hermiona, miało sens, ale nie
chciałam tracić z nim jakiegokolwiek kontaktu. Może to feralne zauroczenie.
Całkiem możliwe, ale w końcu czułam coś niespotykanego. Coś, co sprawiało, że
oddychałam szybciej, moje serce pracowało na pełnych obrotach, a nocami nie
mogłam przez to wszystko spać. Lubiłam to, ponieważ dzięki temu wiedziałam, że
żyję. To był sens tego wszystkiego. Sens to On.
- Kocham cię, Hermiono. – podeszłam do niej,
ucałowałam w policzek i odeszłam, zostawiając ją całkowicie roztargnioną. Nawet
nie próbowała mnie zatrzymać. To było chyba coś w rodzaju pozwolenia.
xxx
Zawsze chciałam napisać coś takiego. Chciałam napisać o swojej miłości, którą darzyłam Snape'a, który był moim najukochańszym bohaterem z całej sagi o wyjątkowym Chłopcu - Który - Przeżył. To chyba świetny moment na opublikowanie prologu, ponieważ właśnie dzisiaj swoje urodziny obchodzi nasz ukochany Mistrz Eliksirów.
Uwielbiam Twoje opowiadania!
OdpowiedzUsuńA każdy Twój komentarz sprawia, że szeroko się uśmiecham! :)
UsuńZaczyna się tworzyć spirala uśmiechu! :)
Usuń