poniedziałek, 9 stycznia 2017

Prolog





Twoja zażyłość z nauczycielami, jest po prostu… niepokojąca… - odparła Hermiona, nieco zmartwionym tonem. Nie chciałam nawet tego komentować. Po prostu westchnęłam ciężko i postanowiłam odejść.

- Zaczekaj, gdzie idziesz? Nie rozumiesz, że ja po prostu próbuję tobie pomóc? Twoje zachowanie jest niestosowne i nie sprawiasz problemów wyłącznie sobie, ale też Sna…

- Może głośniej, co? – zaproponowałam, nie kryjąc swojej ironii – Myślałam, że się przyjaźnimy…

- No właśnie! Skoro obie mamy ku temu wątpliwości, to jednoznaczne z tym, że inaczej postrzegamy przyjaźń.

- Dlaczego nie pozwolisz na to, abym w końcu była szczęśliwa?

- Nie chcę pozwolić na to, abyś była nieszczęśliwa, dlatego tutaj jestem i staram przemówić tobie do rozumu! Jesteś inteligentną dziewczyną i prędzej czy później zadasz sobie sprawę z tego, że miałam rację.

Pozwoliłam sobie na nerwowy śmiech.

- Hermiono, nie chcę być już uległa tym wszystkim konwenansom. Nie potrafię ukryć tego, co czuję. Jestem po prostu… - sama nie potrafiłam nazwać uczucia, którym Go darzyłam. Nie mogłam przyznać, że kochałam, bo to za mocne słowo. Ja po prostu chciałam, aby do tego doszło. Chciałam być kochaną i chciałam kochać.

Moja przyjaciółka uniosła brwi ku górze i skrzyżowała ręce na piersiach.

- Widzisz? Chyba sama nie wiesz, czego chcesz… Jesteś młoda, obie jesteśmy. Poza tym, to nauczyciel. Z dwojga złego wolę już – przerwała na chwilę. Wiedziałam o kim chciała powiedzieć. Miała problemy z wypowiadaniem tego nazwiska. – wolę Malfoya.

- Co z tego, że to mój nauczyciel? Hermiono, przecież my wszyscy jesteśmy ludźmi… Mamy wolną wolę i prawo do indywidualności… Dziwię się tobie. Naprawdę zapomniałaś, jak to było z nami?

Hermiona spojrzała na mnie niezrozumiale.

- Nie pamiętasz? Nasza przyjaźń przeszła wiele prób właśnie z powodu tych wszystkich chorych przekonań. To paradoks, że zakazujesz mi prawa do posiadania własnych uczuć. Przecież dzięki tym uczuciom przyjaźnimy się. Ja – Anne Selwyn, Ślizgonka z krwi i kości, no i ty – Hermiona Granger, pani idealna, waleczna Gryffonka.

- Nie porównuj…

- Ale to doskonałe porównanie! – odparłam, bardzo pewna siebie. Byłam nieco zmęczona tą dyskusją. Nie chciałam robić czegoś wbrew sobie. Może większość tego, o czym mówiła mi Hermiona, miało sens, ale nie chciałam tracić z nim jakiegokolwiek kontaktu. Może to feralne zauroczenie. Całkiem możliwe, ale w końcu czułam coś niespotykanego. Coś, co sprawiało, że oddychałam szybciej, moje serce pracowało na pełnych obrotach, a nocami nie mogłam przez to wszystko spać. Lubiłam to, ponieważ dzięki temu wiedziałam, że żyję. To był sens tego wszystkiego. Sens to On.


- Kocham cię, Hermiono. – podeszłam do niej, ucałowałam w policzek i odeszłam, zostawiając ją całkowicie roztargnioną. Nawet nie próbowała mnie zatrzymać. To było chyba coś w rodzaju pozwolenia. 

xxx

Zawsze chciałam napisać coś takiego. Chciałam napisać o swojej miłości, którą darzyłam Snape'a, który był moim najukochańszym bohaterem z całej sagi o wyjątkowym Chłopcu - Który - Przeżył. To chyba świetny moment na opublikowanie prologu, ponieważ właśnie dzisiaj swoje urodziny obchodzi nasz ukochany Mistrz Eliksirów. 

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Twoje opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A każdy Twój komentarz sprawia, że szeroko się uśmiecham! :)

      Usuń
    2. Zaczyna się tworzyć spirala uśmiechu! :)

      Usuń

Obserwatorzy